Tom I Prolog, Rozdział I - część pierwsza
Prolog
A teraz, co
powinnam zrobić?
Kontynuować
historię, czy ją zakończyć?
Jeżeli sobie
tego życzysz, pozwolę ci ją usłyszeć.
Lub, jeśli chcesz,
mogę zakończyć ją w tym momencie.
Wybór należy
do ciebie.
Wciąż chcesz
usłyszeć resztę?
Resztę historii
o dwóch chłopcach i No.6.
Nie, nie
chodzi o to, że nie chcę jej opowiedzieć. Nie jestem również znużona.
Zacznijmy od
tego, że w ogóle nie odczuwam zmęczenia. Nie doświadczam również chorób,
rozpaczy, animozji, wściekłości czy zmartwień. Nic na tym świecie nie jest w
stanie poruszyć mojego serca.
Czy mam
serce? O to pytasz?
Hm, zastanówmy
się. Czym tak naprawdę jest „serce”?… Ha, ha, to nie jest pytanie, na które możesz
odpowiedzieć. Ja też nie, jeśli mam być szczera.
Jednakże moja
potrzeba mówienia może okazać się silniejsza, od twojej potrzeby słuchania.
O No.6.
O tych,
którzy do końca walczyli, stawiali opór i nigdy nie porzucili woli przetrwania.
***
Rozdział I
Jeszcze jeden
raz, część pierwsza
O mój drogi, mój śliczny, mój cudny
sadzie!...
Życie moje, moja młodości, szczęście
moje, żegnaj, żegnaj!...
- Wiśniowy sad,
Antoni Czechow[1]
Wziął z półki książkę. Był to dramat napisany dekady temu – historia kobiety, której młodość przemija, oraz mężczyzny, który swoją utracił już dawno temu, rzucających się w wir miłości podobnej do szaleństwa.
Kochać, to
znaczy szaleć. Żadna rozsądna miłość nie jest miłością wcale, a zaledwie jej
tanią imitacją. Przerażające, czyż nie? Ale nie możemy teraz zawrócić. Nie, nie
chcę zawracać.
Otwartą
stronę wypełniał dialog mężczyzny i kobiety.
Najgorsza
burza już minęła. Zgodnie z prognozą pogody miała zupełnie opuścić No.6 późnym
wieczorem. Mimo to widok z jego okna był tak ponury, że nikt nie pomyślałby, że
jest wczesne popołudnie. Choć ulewa stopniowo malała, wiatr zdawał się nie
odpuszczać. Drzewa wzdłuż drogi gięły się we wszystkie strony, a deszcz ciął w okna
zostawiając poziome ślady na szybie.
Usłyszał
pukanie do drzwi. Puk, puk, puk. Dokładnie trzy, równo oddzielone od siebie puknięcia.
- Proszę –
powiedział Shion, powoli odwracając głowę. W tym samym momencie drzwi otworzyły
się cicho i z wyczuciem. Ukazał się w nich młody mężczyzna. Włosy miał tak rude, że natychmiast rzucały się w oczy, a
jego policzki zdobiły liczne piegi. Wszyscy mówili na niego „Rudy Tori”.
-
Przewodniczący, otrzymaliśmy odpowiedzi – Tori zdjął okulary, chuchając na szkła.
Miał to w zwyczaju. Podekscytowany, zagubiony czy szczególnie podenerwowany -
Tori za każdym razem zdejmował okulary i chuchał na nie, jakby w ten sposób
mógł zapanować nad swoimi emocjami. Shion zauważył to krótko po tym, jak trzy
lata starszy od niego Tori zaczął pracować jako jego sekretarz. Nie był to nawyk
zasługujący na dezaprobatę, a raczej znak, że powinien się podszkolić w
ukrywaniu własnych uczuć. – No.1, 2, 3 i 5. Każde z miast wyraziło zgodę.
- A No.4? –
Zapytał Shion.
- Wciąż nic.
- … Rozumiem.
- Liderzy
pozostałych czterech miast wyszli z propozycją, aby przeprowadzić szczyt bez
No.4 – powiedział Tori.
- Ach tak… -
Shion pogrążył się w zadumie.
- Co o tym
sądzisz?
- Uzupełnij,
proszę, harmonogram o informacje dotyczące szczytu – powiedział Shion. –
Powiadom również No.4 o sytuacji i poproś, aby to jeszcze raz przemyśleli.
Nakłoń ich najuprzejmiej, jak to tylko możliwe. Tyle razy, ile będzie trzeba.
- Czyli zasadniczo
mam im się rzucić do stóp – stwierdził Tori.
- Zasadniczo.
Musimy uświadomić im, jak ważny jest szczyt obejmujący wszystkie sześć miast.
Uprzejmie, ale stanowczo.
Po chwili ciszy,
Tori skwitował:
- Zrozumiano.
- Jak
sądzisz, dlaczego No.4 zwleka z odpowiedzią, Tori? – Zapytał Shion siadając za
biurkiem i spoglądając w górę na swojego rudowłosego sekretarza.
- Cóż… Przewodniczący,
w końcu to my – znaczy No.6 – wyszliśmy z inicjatywą stworzenia ligi miast.
Może obawiają się, że wykorzystamy to na swoją korzyść?... Przynajmniej tak mi
się wydaje.
- W takim
razie co powinniśmy zrobić?
Na moment
zapadła cisza, po czym Tori odparł z nutą wahania w głosie:
- Pytasz, czy
powinniśmy kontynuować bez No.4?
Shion zajrzał
przez okrągłe okulary Toriego w jego pozornie nieśmiałe oczy. Wiedział, że
mężczyzna nie był w połowie tak wstydliwy czy płochliwy, na jakiego wyglądał.
- Sądzę, że najpierw
powinniśmy przeprowadzić konferencję z udziałem No.1, 2, 3, i 5, dojść do
porozumienia i przedstawić im wspólny front. Jeśli tak zrobimy, No.4 zastanowi
się dwa razy, zanim pójdzie własną drogą, mylę się? – Kontynuował Tori.
- Ma to sens.
Rozumiem, o co ci chodzi.
Minęły dwa
lata od kiedy Shion został głową Komitetu Restrukturyzacyjnego. Reformacja
niegdyś zniszczonego państwa-miasta No.6 szła zaskakująco dobrze. Działalność
rządu została tymczasowo zawieszona, a obowiązki administracyjne przejął
Komitet Restrukturyzacyjny. W tym czasie komitet wspierał funkcjonowanie władzy
ustawodawczej, sądowniczej i wykonawczej, a następnie zwracał się do obywateli
o opinie – zarówno te pozytywne, jak i negatywne.
Likwidacja Ministerstwa
Bezpieczeństwa, reorganizacja policji, stabilizacja warunków życia obywateli,
utrzymywanie funkcjonowania struktur miejskich i gospodarczych w obrębie
czterech Bloków, integracja dawnego Zachodniego Bloku, stopniowa eliminacja
Chronosu - specjalnej dzielnicy w murach starego miasta…
Reforma
przetaczała się przez No.6, ale oprócz tego należało również zatroszczyć się o odbudowę
relacji z pozostałymi pięcioma państwami-miastami, by zabezpieczyć pokój i
harmonię w całym mieście, zarówno wewnątrz, jak i z zewnątrz.
Polityka
wewnętrzna i dyplomacja zewnętrzna – dwa koła, które musieli nieustannie
wprawiać w ruch, sprawnie i skutecznie. W przeciwnym razie nie było szans na poprawę.
Do takiego wniosku doszedł Shion.
Planeta,
niegdyś pokryta bujną roślinnością i obfitująca w wodę, była dogodnym miejscem
do życia dla stworzeń zwanych „ludzkością”. Mimo palących pustyń i lodowatej
zmarzliny, ludzkość przez tysiąclecia potrafiła współistnieć w zgodzie z naturą.
Jednakże gatunek
ludzki, opierając się na sile militarnej, nie zdołał powstrzymać wojen pomiędzy
narodami. Twierdząc, że zostaną one użyte jedynie lokalnie, zaczęto
wystrzeliwać miniaturowe bomby atomowe. Równowaga ekologiczna planety, do tej
pory utrzymywana z trudem, została zupełnie zachwiana w jednej chwili. Oczywiście,
wszelkie życie w zbombardowanych rejonach wyginęło, a same tereny zyskały nazwę
„Martwych Stref”.
Na tych
obszarach skażenie promieniotwórcze rozprzestrzeniało się cicho, lecz w
zawrotnym tempie. Zmiany klimatyczne zaczęły postępować gwałtowniej niż
kiedykolwiek, a natura szalała w najodleglejszych zakątkach planety. Ulewne
deszcze padały bez końca, rzeki opuszczały swoje koryta jedna po drugiej, a
niszczycielskie tajfuny uderzały w niezliczonych ilościach. Góry trawiły
pożary, a ziemia trzęsła się, pękała i uległa erozji. Niegdyś żyzne gleby
dotknęły susze, zamieniając je w spękane, jałowe pustkowia. Głód szerzył się
bezlitośnie, promieniowanie pustoszyło ziemię, a powodzie zatapiały wszystko na
swojej drodze.
W mgnieniu
oka obszary nadające się do zamieszkania niemal całkowicie zniknęły.
Było tak,
jakby planeta rozpoczęła eksterminację ludzkości. Nie szczędziła wysiłków, aby
się nas pozbyć - jak leukocyty atakujące i eliminujące komórki zainfekowane
wirusem.
Te słowa,
utrwalone na starym nagraniu, należały do osoby w podeszłym wieku. Niewielu ocalało,
a ci, którym to się udało, zaczęli poszukiwać na powierzchni ziemi miejsc
dających szansę na przetrwanie. Na całym świecie pozostało jedynie sześć takich
obszarów i w każdym z nich ludzie wznieśli państwa-miasta, ponumerowane kolejno
od jeden do sześć.
Taka była
historia sprzed narodzin Shiona.
Spośród
sześciu miast tym, które najbardziej się rozwinęło, było No.6. Państwo-miasto,
w którym ludzie mogli żyć w stabilnym poczuciu bezpieczeństwa i dobrobytu.
Głód, choroby, niepokój, ubóstwo, dyskryminacja, uprzedzenia, brak równości,
wojny… To była utopia wolna od podstawowych zagrożeń uniemożliwiających ludziom
życie na godnym poziomie — święte miasto wzniesione dzięki skupionej potędze
ludzkiego intelektu.
Takie było
No.6.
Poprzysięgliśmy,
że już nigdy nie popełnimy tych samych błędów. Już nigdy nie obierzemy równie zgubnej
ścieżki. Staniemy na straży szczęścia wszystkich ludzi narodzonych na tej
ziemi.
No.6 istniało
dla swoich mieszkańców — powstało po to, by zapewnić wszystkim dostatnie i
wygodne życie. Nie tolerowało nikogo, kto mógłby zagrozić ich bezpieczeństwu,
dobrobytowi, czy życiu. W granicach miasta, bez względu na miejsce czy
okoliczności, każdy obywatel był równie ceniony i traktowany z należnym mu szacunkiem
oraz troską.
Tak dumnie
głosiły liczne artykuły Karty Obywatela.
Dobry żart.
Co dawne No.6
zrobiło zamiast tego? Stało się ucieleśnieniem klasowego podziału społeczeństwa,
bez przerwy wykorzystywało i mordowało tych, którzy żyli poza jego granicami, a
własnych obywateli tłamsiło pod pozorem zapewniania pokoju. Z godnością
traktowano jedynie tych usadowionych na samym szczycie hierarchii. Rangę
przydzielano wszystkim, bez wyjątków i każdy miał obowiązek się do niej zastosować.
Był to skuteczny, utrwalony system, w którym ci, którzy wyrażali swój sprzeciw
lub zgorszenie, którzy ośmielili się – czy też próbowali - zabrać głos, byli
bezwzględnie eliminowani. Jednych zlikwidowano, innych złamano psychicznie, a
jeszcze innych popchnięto do samobójstwa.
Czysty absurd.
Shion mógł się tylko śmiać.
Utopia? Co za
kpina. No.6 było niczym więcej niż tylko dystopią do reszty przesiąkniętą
rozpaczą.
Tak jak żadna
utopia nie mogła trwać wiecznie, koniec dystopii również musiał nadejść.
Społeczeństwo, którego 1% kontroluje pozostałe 99% było skrzywione u podstaw od
samego początku. Z czasem stawało się coraz bardziej zdeformowane. Napinało
się, skrzypiało, wyginało – aż w końcu rozpadło się całkowicie.
Tak upadło
No.6.
Gdy zamykał
oczy, widział przed sobą szalejące płomienie — szkarłatny ogień, który zamykał
w objęciach walące się No.6.
-
Przewodniczący? – Tori powoli zamrugał. – Powiedziałem coś nie tak?
- Tak, jesteś
w błędzie – stwierdził Shion.
- W błędzie…?
- Brzmisz,
jakbyś sam nie był do końca przekonany.
- Cóż, może
trochę... – Tori z powrotem założył okulary i pochylił się nad biurkiem, zaglądając
Shionowi w twarz. – Przewodniczący, do tej pory jakichkolwiek interakcje z
innymi miastami były prawdziwą rzadkością. Podpisaliśmy porozumienie dotyczące
handlu, stworzyliśmy system wymiany studenckiej, pojawiła się też pewna wymiana
gospodarcza, ale zasadniczo żadne z sześciu miast nigdy nie traktowało
wzajemnych relacji priorytetowo.
- Zgadza się.
Nie było na to czasu. Każde z miast miało ręce pełne roboty troszczeniem się
o własny wewnętrzny porządek i
funkcjonowanie. Nikt nie mógł sobie pozwolić na myślenie o dyplomacji. Ale
przynajmniej co do jednego wszyscy byli zgodni: ratyfikowano traktat
zaprzysięgający koniec wojen.
- Tak,
niezależnie od sporu, zobowiązano się go rozstrzygać pokojowymi metodami, bez
użycia siły militarnej – zgodził się Tori. – Wszystkie sześć miast podpisało
ten pakt… prawda?
– Prawda –
odparł Shion. – Postanowiono, że każde z miast będzie dążyć do pokojowego
rozwiązywania konfliktów, nie utrzymując armii ani arsenału broni. Wszyscy
burmistrzowie zaakceptowali to porozumienie – Traktat Babiloński.
Wyciągnąwszy
gorzką lekcję z przeszłości, w której wojny pomiędzy narodami doprowadziły do
wyniszczenia środowiska naturalnego, dewastacji terytoriów państwowych, a nawet
zagroziły istnieniu samego rodzaju ludzkiego, zawieramy niniejszy traktat
pokojowy, w którym uroczyście wyrzekamy się utrzymywania jakichkolwiek sił
zbrojnych oraz ustanawiamy bezwzględny zakaz gromadzenia, opracowywania i
używania wszelkich form broni.
Każde z miast
uznało ten traktat za jedyny sposób ocalenia ludzkości przed zagładą. Nazwano
go „Traktatem Babilońskim” od nazwy starej twierdzy w No.4, gdzie porozumienie
zostało podpisane.
Shion oparł
się na krześle i krótko westchnął.
- Wszyscy
burmistrzowie zaakceptowali to porozumienie, ale burmistrz No.6 tylko udawał,
że to robi. Może od początku nie zamierzał go przestrzegać, a może z czasem
jego sposób postrzegania uległ wypaczeniu. W każdym razie, No.6 utrzymywało
potężne siły zbrojne pod zwierzchnictwem Ministerstwa Bezpieczeństwa…
- Te dni
dobiegły końca – Tori pokręcił głową. – Nie mamy już tego za sobą,
przewodniczący?
- To było dwa
lata temu. Zaledwie dwa krótkie lata temu, Tori.
Dwa lata
temu, widziałem to na własne oczy. Z Zachodniego Bloku, spoza No.6 i
otaczających je ścian ze specjalnego stopu.
Zachodni
Blok, znany również jako obrzeża No.6, był miejscem, w którym gromadzili się i mieszkali
ludzie wyrzuceni ze Świętego Miasta. Mieszkańcy Zachodniego Bloki żyli w
skrajnym ubóstwie, cierpiąc z głodu, wyziębienia i chorób, a ich domy bardziej
przypominały baraki. Wszystko to, gdy przed ich oczami wznosiły się potężne, skąpane
w świetle mury Świętego Miasta. Dzieci i starcy regularnie padali z
niedożywienia. Ludzie przelewali krew za skrawek mięsa, sprzedawali własne
ciała za kromkę chleba. Byli słabi i bezbronni, a jednak zdumiewająco wytrwali.
Choć No.6 zamieniło ich dom w wysypisko plugastwa i odpadów, które wyrzucało ze
swego wnętrza, oni przemieniali to w paliwo. Grzebali w śmieciach w
poszukiwaniu przydatnych rzeczy, zdobywali jedzenie, a nawet zbudowali bazar.
Armia No.6
zaatakowała właśnie to targowisko.
Na pierwszy
rzut oka pojazdy, które nadjechały, wyglądały jak stare wozy pancerne. Ale
nawet one okazały się wystarczające, by zrównać z ziemią namioty targowe i
baraki. Większość zabudowań runęła pod samą siłą ich natarcia. Co gorsza, te
pozornie przestarzałe maszyny w rzeczywistości były wyposażone w
najnowocześniejszy sprzęt.
Na przykład w
działo soniczne. Dwupiętrowe baraki, rzadkość w Zachodnim Bloku, zostały zmiecione
z powierzchni ziemi pod wpływem jednego uderzenia. Być może była to część
próbnego użycia tej broni w warunkach bojowych, a No.6 wybrało Zachodni Blok
jako poligon doświadczalny dla swoich nowych oddziałów.
Ponad połowę
osób na targu stanowiły kobiety i dzieci. Niemowlęta przywiązane do pleców
rodziców, ledwo poruszający się starcy, kobiety w ciąży i małe dzieci błagające
o jedzenie – oni wszyscy tam byli. Ludzie, którzy nie mogli się bronić inaczej
niż rzucając kamieniami. To ich domy zniknęły pod gąsienicami czołgów. To ich
bez ostrzeżenia rozstrzeliwali milczący żołnierze.
To była
jednostronna masakra.
I wydarzyła
się na jego oczach.
Shion był
naocznym świadkiem brutalności armii No.6.
Spójrz, powiedział do Shiona. Spójrz, to
jest rzeczywistość. Nigdy nie waż się odwracać od niej wzroku. Wyryj to sobie w
pamięci z własnej woli.
Wyrył to
sobie w pamięci. Postanowił, że będzie patrzyć prawdzie w oczy, bez oszukiwania
lub ukrywania czegokolwiek.
- Ale,
przewodniczący – powiedział Tori. – Sytuacja dziś zupełnie różni się od tej
sprzed dwóch lat. No.6 narodziło się na nowo. To już nie jest to samo No.6, co
kiedyś.
- Posłuchaj
mnie – uciął Shion. – Tych, którzy nie ulegli, którzy nie zgadzali się z
poglądami władzy – mówiąc wprost, tych, którzy zwyczajnie nie byli posłuszni -
No.6 uznało ich wszystkich za wrogów i wyeliminowało. Czyż nie tak?
Tori
przygryzł wargę, po czym powoli skinął głową.
- … Masz
rację. Właśnie to spotkało moją matkę i ojca. Tak jak powiedziałeś - zostali wyeliminowani.
Shion
ponownie spojrzał na swojego sekretarza.
- Twoi
rodzice… odeszli?
- Tak, zgadza
się – odparł Tori. – Oboje byli niezależnymi dziennikarzami. W dzień, w którym
skończyłem piętnaście lat – tak, dokładnie w moje piętnaste urodziny – ktoś z
Ministerstwa Bezpieczeństwa niespodziewanie przyszedł i zabrał ich oboje do
aresztu. Dopiero później dowiedziałem się, że… prowadzono wobec nich
dochodzenie za publiczne wyrażenie wątpliwości co do uczciwości wyborów na
burmistrza…
- Czy to
podczas zatrzymania oni…? – Zapytał Shion.
- Nie, mój
ojciec powrócił trzy miesiące później. Ale jako zupełnie inny człowiek…. Nie
tyle z zewnątrz, co w środku. Od tamtej pory nie odezwał się ani słowem na
temat władzy, nie wspominając o wyborach. Przestał pracować i zamknął się w swoim
pokoju. Mną i moją młodszą siostrą zaopiekowała się nasza babcia, w ten sposób jakoś
wiązaliśmy koniec z końcem. Jednak pewnego dnia, kiedy wróciłem ze szkoły…
- Tori –
Shion wstał i pokręcił głową. – Przepraszam. Nie chciałem wywlekać twojej
przeszłości, do tego obudziłem tak bolesne wspomnienia. W porządku, nie musisz
mówić nic więcej.
Tori, który
do tej pory spoglądał w dół, uniósł wzrok i uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie, proszę
pozwolić mi mówić, przewodniczący. Właściwie to zawsze chciałem komuś o tym
opowiedzieć. Jeśli się zgodzisz, będę naprawdę zaszczycony. Chyba że ci
przeszkadzam? Jesteśmy w środku dnia pracy, a to tylko osobista historia…
Jedna ze
ścian biura Shiona została usunięta i w ten sposób połączono je z przestrzenią
pełną krzątających się pracowników administracji miejskiej. Niewielu z nich
wykazywało się taktem jak Tori, pukając przed wejściem - większość wchodziła i
wychodziła bez zapowiedzi.
Shion
przeniósł swoje biuro ze szczytu Kropli Księżyca na drugie piętro. Większość
górnej kondygnacji została przekształcona w taras widokowy i salę zgromadzeń, stanowiące
przestrzeń publiczną, z wyjątkiem jednego pomieszczenia - dawnego gabinetu
burmistrza. To właśnie tam burmistrz odebrał sobie życie w dniu upadku No.6.
Jego ciało zostało usunięte, lecz plamy krwi, które wsiąkły w wykładzinę,
pozostawiono nietknięte. Shion nalegał, aby tak pozostało.
Nie mógł udawać,
że nigdy ich tam nie było. Musiał je mieć nieustannie przed oczami. Musiał.
Najważniejsze
było, aby nie popaść w iluzję, że rzeczywistość nigdy się nie wydarzyła.
Rzeczywistość w której młodzi rewolucjoniści, kurczowo uczepieni nadziei i
ideałów, sami stali się bezlitosnymi tyranami. Shionowi nie wolno było
zapomnieć o szale okrucieństw, o rzezi dokonanej przez No.6, o całym jego
zepsuciu. Musiał nieprzerwanie pamiętać, co to wszystko znaczyło i dlaczego
tamtym ludziom nie udało się powstrzymać utopii przed przeobrażeniem w
dystopię. Musiał pamiętać o wszystkim, co uległo deprawacji.
Nie mógł
popełnić tych samych błędów.
Czasami Shion
wchodził na najwyższe piętro i stawał przed rozlaną krwią burmistrza. Przygryzał
wtedy wargę - być może po to, aby zebrać myśli, a może po to, by zmierzyć się z
prawdą - i trwał w
zadumie, nie pozwalając sobie zapomnieć.
Shion.
Zawołał go. Powiedział
mu:
Nie odwracaj
wzroku. Zachowaj to w pamięci. Wracaj do tego raz po raz. Na tym właśnie polega
twoje zadanie.
Tak,
dokładnie to powinienem zrobić.
Rozumiał to. Rozumiał to tak dogłębnie, że zapierało mu dech w piersiach.
Właśnie
dlatego tu zostałem. Nie zawołałem cię, gdy znikałeś w oddali pod tym
olśniewająco błękitnym niebem. Wiedziałem, co muszę zrobić, więc cię nie
goniłem… I dopóki tego nie zrobię, nie pozwolisz mi się do siebie zbliżyć.
Odtrącisz moją wyciągniętą dłoń i mnie odrzucisz. Wciąż tylko będziesz mnie
odrzucał.
Był o tym
przekonany do szpiku kości.
- Proszę,
opowiedz mi o wszystkim – powiedział powoli Shion, zwracając się do Toriego. –
Jeśli to nie będzie dla ciebie zbyt bolesne… nie, to oczywiste, że będzie. Ale
jeśli jesteś w stanie mówić pomimo bólu, chcę o tym usłyszeć. Chcę poznać
każdy, najdrobniejszy szczegół tego, co działo się w tym mieście. Nie tylko to,
co pozostało w oficjalnych zapisach, lecz prawdziwe, osobiste historie
poszczególnych ludzi.
Połączenie ze
sobą tych jednostkowych przeżyć pozwoliłoby odsłonić prawdę o historii Świętego
Miasta. Ci, którzy nie potrafili stanąć twarzą w twarz z przeszłością, nie mieli
szans na zbudowanie przyszłości.
Tori uspokoił
oddech i pochylił głowę.
- Dziękuję,
przewodniczący. Choć tak naprawdę niewiele już zostało do opowiedzenia. Tego
dnia, kiedy wróciłem ze szkoły, nigdzie nie było śladu ani po moim ojcu, ani
siostrze. Moja babcia w panice powiedziała mi, że zniknęli, kiedy na chwilę wyszła
na zakupy… Błagała mnie, żebym się pośpieszył i przyprowadził ich z powrotem…
Ale ani ja ani ona, nie mieliśmy bladego pojęcia, dokąd mogli pójść.
Powszechnie było wiadomo, że mój ojciec został aresztowany w przeszłości, więc
prawdopodobnie w obawie przed władzą, żaden z sąsiadów nie pomógł ich szukać.
Sam jeden przeczesałem każde miejsce, które przyszło mi do głowy, ale
bezskutecznie… Znaleziono ich oboje następnego poranka.
Na słowo
„znaleziono” serce Shiona przyśpieszyło. Nie zostali „odnalezieni” tylko
„znalezieni”. Odniósł wrażenie, że Tori poprzez dóbr słów odróżniał człowieka
od przedmiotu.
- Gdzie… oni
byli…?
- W środku lasu, tam, gdzie kiedyś znajdowała
się Północna Brama… W lesie liściastym nieopodal lotniska. Leżeli razem skuleni
u stóp – jak sądzę – buka. Nie byli ranni, nie wyglądali, jakby cierpieli…
Oczywiście to tylko to, co mogłem dostrzec z zewnątrz. Mój ojciec użył
trucizny, by zamordować siebie i moją siostrę.
- Zamordować
– Shion spróbował wyszeptać to słowo. Choć nie miało ono fizycznej postaci,
czuł, jak przedziera mu się przez usta.
- Tak,
zamordować – powiedział Tori. – Moja siostra wciąż była tylko dzieckiem. Nie
miała wystarczająco dużo samoświadomości, żeby pragnąć śmierci. Mój ojciec
zmusił własne dziecko do wypicia trucizny, a potem zrobił to samo. Można to
nazwać jedynie morderstwem, jasne jak słońce.
- Nie
przyszło ci nigdy do głowy, że zostali zabici? – Zapytał Shion. – Przez
Ministerstwo Bezpieczeństwa, przy użyciu jakiejś podstępnej metody… - Zamilkł.
To w ogóle nie brzmiało przekonywująco. Gdyby Ministerstwo Bezpieczeństwa
rzeczywiście podjęło decyzję o wyeliminowaniu ojca Toriego, nie potrzebowałoby
do tego żadnych subtelnych sztuczek. Po prostu zostałby aresztowany i stracony.
Nie było powodu, aby pozorować samobójstwo. Jednak nawet wówczas, była to
śmierć zgotowana przez No.6. Bezpośredni akt zabójstwa czy pośrednie pchnięcie
ku śmierci – rozróżniało je jedynie nazewnictwo. Doprowadzanie ludzi na skraj
załamania, stwarzanie sytuacji, w której dalsze życie stawało się nie do
zniesienia, stanowiło stałą praktykę Ministerstwa Bezpieczeństwa.
- Zostawił
list pożegnalny – odparł Tori. – Znalazłem go, przeglądając jego rzeczy. To bez
wątpienia było jego pismo. Pisał w nim o swojej rozpaczy. „Nie mogę już żyć w
No.6. Nie mogę również stąd uciec. To miejsce pozbawione jest przyszłości i nadziei.
Jedynym sposobem, aby się stąd wydostać, jest śmierć. Nie ważne, ile razy bym się
nad tym nie zastanawiał, nie mogę zostawić mojej małe dziewczynki w miejscu tak
przepełnionym rozpaczą”. Takich słów użył. Pamiętam również, że prosił mnie,
abym wybaczył mu zabranie ze sobą mojej siostry, a skończył wyrazami
wdzięczności dla mnie i dla babci.
- Rozumiem…
- No cóż,
szkoda – Tori przeniósł spojrzenie w stronę wielkiego okna.
Shion doszedł
do wniosku, że wiatr musiał już niemal całkiem ucichnąć, ponieważ deszcz padał
teraz równymi strugami. Wodził wzrokiem za śladami malowanymi na szybie przez spadające
krople, jedna po drugiej.
Przypomniał
mu się doktor.
Po ucieczce z
Zakładu Karnego, mieszczącego się niegdyś w Zachodnim Bloku, Shion i jego towarzysze
wrócili do starego No.6, poranieni i wyczerpani. To właśnie doktor zajął się
nimi z życzliwością i troską. Opowiedział mu wtedy o swoim młodszym bracie —
wspominał, jak ten, jeszcze jako uczeń, odmówił udziału w powszechnym zwyczaju
składania codziennej przysięgi wierności miastu, praktykowanym w szkołach i
zakładach pracy.
Jego brat
został aresztowany pod zarzutem spiskowania przeciwko miastu. Przetrzymywano go
rzez dwa tygodnie, nikt nie wiedział gdzie dokładnie. Wrócił, jak ujął to doktor, martwy i zimny.
„Nie jako
trup” powiedział. „Żył. Ale równie dobrze mógłby być martwy. Nic nie pozostało
z tamtego pogodnego, ruchliwego kapitana drużyny koszykówki. Ledwie się do mnie
odzywał, po prostu wpatrywał się całymi dniami w niebo pustym wzrokiem... Zabił
się niedługo po powrocie do domu”.
Historie
Toriego i doktora miały ze sobą wiele wspólnego. Były podobne, ale nie takie
same - i Shion nie mógł traktować ich w ten sposób. Nie mógł pozwolić, aby
uwiodła go statystyka. Nie mógł przykleić wszystkim pokrzywdzonym przez No.6
zbiorczej etykiety „ofiary” i wrzucić ich do jednego worka. Musiał dowiedzieć
się o śmierci każdej z tych osób z osobna i zapamiętać je. Zapamiętać tych
ludzi, ich płacz, lęk, odwagę, zmagania, cud ich istnienia, opowieści, które po
sobie zostawili — wyryć je wszystkie w pamięci i nie pozwolić im zniknąć. Musiał
przekazać tę prawdziwą historię dalej.
Gdyby tego
nie zrobił, odrodzenie No.6 rozmyłoby się w powietrzu niczym zjawa. Ci, którzy
nie potrafili wyciągać wniosków z przeszłości, nie byli w stanie tworzyć
przyszłości.
Mam rację…
Nezumi?
Shion przymknął
na chwilę powieki.
Widział
szkarłatne płomienie zamykające w ramionach No.6, pochłaniając je doszczętnie. Widział
sylwetkę odwróconą plecami do inferna. Widział włosy smagane przez gorący wiatr
i oczy - głębokie, szare oczy.
Płomienie
były jedynie tłem.
Shion
ponownie spojrzał na swojego sekretarza. Tori westchnął.
- Mój ojciec
za szybko się poddał. Poza tym, to było niezwykle głupie z jego strony -
zatracić się do tego stopnia, by pociągnąć za sobą swoją małą córeczkę. Gdyby
żył w dzisiejszym No.6, zostawiłby za sobą całą tę rozpacz, a moją siostrę czekałaby
jej własna przyszłość, a tak to… Im dłużej o tym myślę… tym bardziej uważam to
za kompletną parodię. Do tego godną pożałowania – przeniósł wzrok na Shiona.
- Właściwie,
dopiero w zeszłym miesiącu znalazłem imię oraz zdjęcie mojej matki w bazie
danych Ministerstwa Bezpieczeństwa. Została aresztowana i natychmiast stracona…
jako zdrajca stanu. Najprawdopodobniej odmówiła bezwarunkowego pisania artykułów
przedstawiających miasto wyłącznie w dobrym świetle. Od razu powiedziałem o tym
babci. Do tamtej pory nie mieliśmy pojęcia, co się z nią stało.
- Mam nadzieję,
że twoja babcia ma się dobrze? – Zapytał Shion.
- Trzyma się
całkiem nieźle – stwierdził Tori. – Kiedy powiedziałem jej, co spotkało moją
matkę, mruknęła: „Zawsze taka była”. Myślałem, że się rozpłacze, ale nie
uroniła ani jednej łzy. Ostatnimi czasy pracuje nad organizacją wsparcia dla
osieroconych dzieci z Zachodniego Bloku jako rzecznik grupy wolontariackiej „Jutrzejsze Niebo”. Ah, niedawno nawet otrzymali spory grant od miasta wraz z propozycją objęcia patronatem. Była bardzo
podekscytowana.
- „Jutrzejsze Niebo”? Słyszałem o nich – powiedział Shion. – To ta organizacja pozarządowa,
która prowadzi projekt budowy domu i ośrodka edukacyjnego dla sierot, prawda? Wydaje
mi się, że wysłaliśmy tam personel z Departamentu Edukacji i Kultury oraz
Departamentu do spraw Dzieci, żeby im pomóc. Więc ona jest w samym centrum tych
wszystkich działań? To niesamowite – w głosie Shiona nieświadomie rozbrzmiała
nuta podziwu. – Wydaje się być bardzo silna i zorientowana na przyszłość. Masz
naprawdę niezwykłą babcię. Cieszę się, że jest przy tobie ktoś taki.
- Też tak
uważam. Jest moim największym wsparciem – nieśmiały uśmiech pojawił się na
twarzy Toriego. – Zawsze robi po swojemu i daje z siebie wszystko. Poza tym
sądzę, że nam obojgu spadł ciężar z serca.
Oczywiście pozostanie to ze mną na zawsze, ale czuję pewnego rodzaju spokój.
Odwiedziłem jakiś czas temu grób mojego ojca i siostry, żeby opowiedzieć im, co
się stało z mamą oraz o reformacji miasta. Przewodniczący, dzięki udostępnieniu
danych starego No.6 do informacji publicznej, wiele osób nareszcie mogło
dowiedzieć się, co spotkało ich bliskich, tak jak w przypadku mojej matki.
Innymi słowy, wiele osieroconych rodzin, podobnie jak ja i babcia, mogło
wreszcie odetchnąć z ulgą.
Większość
wpisów w bazie zawierała jedynie słowo „zlikwidowany”. Nazwiska osób pochowanych
jak matka Toriego - w tajemnicy, nie wiadomo gdzie - widniały jedno pod drugim.
Po ponad połowie z nich nie zostały żadne szczątki czy rzeczy osobiste.
Czy naprawdę
było aż tyle ofiar?
Dreszcz
przeszywał go niezliczoną ilość razy, gdy przygotowywał te dane do
upublicznienia.
No.6 trwało,
pożerając ludzi przez cały ten czas.
Shion
zastanawiał się, czy ci, którzy zostali
sami po tym, jak ich bliskich pochłonął system, byli w stanie zaznać choć odrobinę
ukojenia, tak jak to się stało w przypadku Toriego. I to nie tylko wewnątrz
dawnego miasta: ludzie z byłego Zachodniego Bloku, traktowani okrutnie i
bezlitośnie, zabijani i unicestwiani jak insekty, bez choćby cienia uznania dla
ich ludzkiej godności – jak to wyglądało z ich perspektywy?
Radość jest
ulotna. Co się wydarzy, gdy opadną emocje?
Odraza, nienawiść,
żal, podejrzliwość, niezadowolenie, frustracja… Ściany otaczające No.6 mogły
zostać zburzone, ale murów w ludzkich sercach nie dało się tak łatwo obalić.
W głębi serc
obywatele dawnego miasta żywili zawiść i lęk wobec byłych mieszkańców
Zachodniego Bloku. Zastanawiali się, czy pewnego dnia tamci nie postanowią się
zemścić. Ci drudzy z kolei – pełni nieufności i pogardy – bali się mieszkańców starego
No.6. Biorąc pod uwagę wydarzenia, które doprowadziły do obecnego stanu rzeczy,
te uczucia nie były niczym dziwnym.
- To takie
trudne – mruknął Shion.
- Co takiego?
– Tori pytająco przechylił głowę. – Co jest takie trudne, przewodniczący?
- Zostawić za
sobą rozpacz, tak jak ty to zrobiłeś… To ogromnie trudne. Kiedy ktoś odbiera ci
bliskich w tak okrutny sposób, jak można żyć bez rozpaczy? Czy wszyscy z
dawnego Zachodniego Bloku uwierzą w nadzieję, jaką niesie nowe No.6? Jak…? To dla
mnie tak skomplikowana łamigłówka, że aż dostaję zawrotów głowy. W ogóle nie
umiem jej rozwiązać – przyznał szczerze Shion.
Tori znów westchnął.
- …
Przewodniczący, mieszkałeś w Zachodnim Bloku, prawda?
- Tak.
- Pewnie
wiele przeszedłeś. Nie wyobrażam sobie, jak paskudne musiały być tam warunki.
Straciłem rodzinę i to było bardzo trudne, ale miałem chociaż ten
przywilej, że nie groziła mi śmierć głodowa czy z wyziębienia. Wewnątrz murów
było bezpiecznie.
- Tak… To
prawda, ale… - Shion urwał.
Jeżeli miało
się wystarczająco dużo szczęścia, by być uznawanym za obywatela miasta,
podstawowe warunki bytowa były gwarantowane – można było przeżyć całe życie nie
zaznając głodu ani zimna.
- Naprawdę
współczuję mieszkańcom dawnego Zachodniego Bloku – ciągnął Tori. – Ich prawa
człowieka w ogóle nie były respektowane, przez co padali ofiarą straszliwych
prześladowań. Wszyscy zmuszeni byli żyć w nędzy. Jeśli ktoś zachorował albo się
zranił, nie mógł liczyć na żadną pomoc, prawda? Słyszałem, że wiecznie
brakowało jedzenia i podstawowych środków do życia, a w środku zimy ludzie nie
mieli na sobie choćby jednego płaszcza. To brzmi, jakby stary Zachodni Blok był
piekłem na ziemi. Hm? Co się stało, przewodniczący? – Tori nabrał powietrza i
spojrzał na Shiona, który stanowczo pokręcił głową.
- Od kogo to
wszystko usłyszałeś? – zapytał.
- Co? No… w
zasadzie od nikogo konkretnego, ale… zajmuję się właśnie digitalizacją historii
No.6 dla przyszłych pokoleń – odparł Tori. – Nie tylko tej z wnętrza dawnego
miasta, ale całej, włącznie z Zachodnim Blokiem, jak sam mi to zleciłeś. Jeszcze
trochę czasu upłynie, zanim projekt będzie gotowy, ale zdołałem już zrozumieć,
jak straszne były warunki w starym Zachodnim Bloku. A przynajmniej tak mi się
wydawało…
- Tutaj
również jesteś w błędzie – powiedział Shion.
- Co…?
- Zachodni
Blok rzeczywiście można by porównać do piekła. Brakowało odpowiedniej opieki
medycznej, panował głód, a ludzie na każdym kroku ocierali się o śmierć. Ale
najgorsze ze wszystkiego było Polowanie.
- Polowanie?
- Najbardziej
diabelski, nieludzki grzech, jaki kiedykolwiek popełniło No.6, który do tej
pory nie został odnotowany.
Polowanie na
ludzi wciąż prześladowało go w snach. Budził się w środku nocy, dręczony
koszmarami. W śnie widział ich wszystkich – martwych, wznoszących modlitwy ku
niebu; słyszał ich agonalne krzyki; widział tryskającą krew i rozszarpane ciała
przelatujące w powietrzu; kałuże krwi plamiące każdy skrawek ziemi; czuł przenikliwy
smród, który wypełniał mu nozdrza i nigdy nie znikał; i te ciała – niezliczone
ciała, ułożone na taśmie transportowej, by pozbyć się ich jak śmieci. Widział
to wszystko na własne oczy. Słyszał na własne uszy. Czuł węchem i dotykiem. „Piekło”
było określeniem zbyt łagodnym na opisanie tamtego wydarzenia. Ciężar tej
zbrodni nie dał się zamknąć w żadnym słowie.
Nawet jeśli,
Shion przygryzł wargę i spojrzał na swojego sekretarza.
- W każdym
razie, jednego jestem pewien, Tori. To nie było tylko piekło.
Tam również
zapuszczało korzenie ludzkie życie. Ludzie, kurczowo trzymając się egzystencji,
dalej toczyli swoje życia. Pracowali, cieszyli się drobnymi rzeczami, kochali
innych i żyli, nieustannie poszukując mądrości oraz nowych sposobów, by
przetrwać. Był tam targ, był teatr, był na wpół zawalony hotel.
Shion stanął
przy oknie i położył dłoń na szybie. Za każdym razem, gdy wracał myślami do dni
w Zachodnim Bloku, ściskało go w piersi. Gdyby tylko mógł wrócić do tamtych chwil
jeszcze jeden raz, nie żałowałby niczego.
Książki poupychane
na półkach; mały piecyk; stojący na nim garnek, wypełniający cały pokój parą;
wyblakły fotel i sztywny, szorstki koc; popiskiwania myszy i ich zimne, drobne
noski; błyszczące tęczówki; palce skrywające siłę i subtelne gesty; głos
niosący ciepło pomimo zimnego tonu; głęboka cisza, która ogarniała jego
ciało, gdy siedzieli naprzeciwko siebie; jak kojąca była ta cisza; „Shion.” przypływ
radości, gdy jego imię padało nagle, bez zapowiedzi; smak skromnych posiłków;
spojrzenia, westchnienia, szepty.
To nie
było tylko piekło. Tamte
dni, przesiąknięte słodkim bólem i całą gamą uczuć - bez wątpienia je przeżyłem.
Gdybym
tylko mógł wrócić do nich raz jeszcze… Choć ten jeden raz, wyciągnąć do ciebie
rękę; jeszcze jeden raz… gdybym mógł… do ciebie…
Shion
odwrócił się i ścisnął dłoń w pięść.
- Jeszcze wiele
prawdy o dawnym Zachodnim Bloku, która do tej pory nie wyszła na jaw. W Komitecie
Restrukturyzacyjnym mamy stamtąd przedstawicieli
i jako Komitet, jak zamierzamy spojrzeć im w twarz? Wszystko zależy od tego, co
zrobimy dalej.
- Tak –
zgodził się Tori. – Droga nie będzie łatwa, ale mam nadzieję, że w końcu nauczymy
się żyć razem. Nie ma już murów - nie możemy na zawsze tkwić w podziale na
„wewnątrz” i „na zewnątrz”.
- Żyć razem,
mówisz.
- Tak. Z
całego serca wierzę… nie, ja wiem, że jesteśmy w stanie to zrobić - Tori mówił
z powagą, a jego głos przepełniała pasja. Rzadko zdarzało mu się przemawiać z
taką żarliwością – choć nie potrafił jeszcze ukrywać swoich uczuć, z natury nie
był emocjonalną osobą.
- Masz świętą
rację, Tori – powiedział Shion. – Dlatego tak istotna jest polityka
zagraniczna. Aby zapewnić wewnętrzną stabilność No.6, musimy najpierw
ustabilizować nasze relacje z innymi miastami. Przede wszystkim konieczne jest
wyjaśnienie i przeprosiny za naruszenie przez No.6 traktatu babilońskiego.
Potrzebna będzie też okazja, by No.6 mogło na nowo potwierdzić pakt pokojowy i
antywojenny. Ale tym, co zawsze było najważniejsze, jest…
Tori
wstrzymał oddech.
- Przetrwanie
gatunku ludzkiego, tak?
- Dokładnie
tak. Cała reszta traci sens, jeśli wszystkie sześć miast nie spotka się na
szczycie. Jedno wykluczone miasto stanie się źródłem wielkiego podziału. To
coś, czego musimy za wszelką cenę uniknąć. Ludzkość nie ma prawa do błędu — nie
możemy sobie pozwolić na rozłam.
Do tej pory żadne
z miast nie pielęgnowało bliskich relacji z innymi – zaniedbywano je wręcz celowo. System, w
którym każde z nich produkowało i konsumowało niemal wszystko, czego tylko
potrzebowało, bez zakłóceń czy ingerencji ze strony pozostałych miast,
funkcjonował bez zarzutu. Istniały oczywiście otwarte dwukierunkowe szlaki
handlowe. No.6, będące miastem śródlądowym, importowało owoce morza oraz część
produktów przemysłowych z innych miast, eksportowało zaś czyste pierwiastki,
takie jak krzem, german, selen oraz inne półprzewodniki. Fakt, że No.6 było
jedynym miastem zdolnym do eksportu półprzewodników, stanowił jeden z powodów
utrzymywania przez nie dominującej pozycji.
Obecnie
jednak, nowe okoliczności wymuszały ponowne przemyślenie tej polityki. Zanieczyszczenie
powierzchni zaczęło się stopniowo nasilać. Katastrofalne, nieregularne zjawiska
pogodowe stawały się coraz częstsza, a obszary skażenia promieniotwórczego
pojawiały się wszędzie. Proces pustynnienia postępował szybciej, niż
przewidywano. Choć zauważono częściową regenerację środowiska, wszystko
wskazywało na to, że tempo rozprzestrzeniania się zanieczyszczeń będzie
większe. W razie braku poprawy sytuacji, obszary nadające się do zamieszkania
przez ludzi zmniejszyłyby się jeszcze bardziej, co z kolei było bezpośrednio
związane z groźbą wyginięcia gatunku ludzkiego.
Musieli zacząć
działać.
Shion
wierzył, że może podzielić ten sentyment i brak cierpliwości z przywódcami
pozostałych miast. W końcu miasta No.1, 2, 3 i 5 rzeczywiście przyjęły
zaproszenie na szczyt. Natomiast co do ostatniego z nich…
- Burmistrz
No.4 jest mężczyzną, prawda? – zapytał Toriego.
- Zgadza się
– odpowiedział Tori. - Burmistrzowie
miast No.1 i No.4 to mężczyźni i pełnią swoje funkcje od blisko dwóch lat.
Burmistrzowie pozostałych trzech miast - No.2, 3 i 5 - to kobiety. Mimo
obowiązujących przepisów zakazujących pełnienia kolejnych kadencji, wszystkie
trzy zostały wybrane ponownie, odnosząc przy tym miażdżące zwycięstwa. Jestem
pewien, że zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawę, więc nie ma potrzeby, żebym
się powtarzał. Jeśli jednak potrzebujesz szczegółowych danych dotyczących rozkładu
głosów, polityk realizowanych w trakcie kadencji, wyników sondaży opinii
publicznej, treści ich wystąpień, relacji wewnątrzmiastowych i tak dalej, mogę
przygotować je dla ciebie od razu.
- Dziękuję,
obejdzie się – Shion już dawno to wszystko zapamiętał. - Innymi słowy, każdy z
przywódców miast ma bogate doświadczenie życiowe i polityczne.
- Tak -
powiedział Tori. - Przepraszam, że tak to ujmę, ale są wystarczająco starzy, by
być twoimi rodzicami.
- Szczyt
pełen bystrych mamusiek i tatuśków, co? - Zamyślił się Shion. - Pewnie będzie sztywno i
oficjalnie. Całkiem możliwe, że będą na mnie patrzeć z góry... Przydadzą się mocne
nerwy.
- Bez
wątpienia. Burmistrz No.4 w szczególności wydaje się być trudnym typem -
stwierdził Tori. - Kiedyś palnął coś w stylu: „Kobiety i dzieci powinny trzymać
się z dala od polityki!” co, jak się domyślasz, wywołało sporą burzę.
Widziałeś tę relację w wiadomościach? To było w trakcie debaty na zgromadzeniu.
- Tak, co jak
co, ale tego się nie spodziewałem - powiedział Shion. - Że wciąż są ludzie,
którzy z taką swobodą wygłaszają tak przestarzałe poglądy… Szczerze mówiąc,
byłem zdumiony.
- Mnie
kompletnie zatkało - powiedział Tori. - Prawie spadłem z krzesła, serio! On
często rzuca podobnymi tekstami, najwyraźniej ma jakieś dziwne uprzedzenia… W
związku z tym myślę, że jest niechętny wobec samego faktu, że szczyt mógłby się
odbyć z twojej inicjatywy. Co więcej, pewnie obawia się, że sprawy, którymi sam
się zajmuje, zejdą na dalszy plan - i dlatego zwleka z odpowiedzią. Ma to sens?
- Coś w tym
jest - zgodził się Shion. - Ale prawdziwy powód opóźnienia może nie wynikać z
nastawienia samego burmistrza. Może chodzić o coś bardziej praktycznego.
- Co masz na
myśli, jeśli mogę zapytać?
- Spójrz na
to - Shion nacisnął przycisk na biurku. Przed jego oczami pojawił się hologram
pokryty liczbami.
- Huh? Co to
jest? Hmmm… te nazwiska… - Tori przełknął ślinę. – Przewodniczący, to… to nie
może być!
- Obawiam
się, że jednak może. To jest lista urzędników wysokiego szczebla, którzy
uciekli ze starego No.6, wraz z ilością złota, które ze sobą zabrali. Przy
okazji, ponad 80% z nich uciekło do No.4.
- Czy ta
ilość sztabek złota nie jest aby jednak trochę za duża? Sztabki wcale nie są
takie małe ani poręczne... Czekaj... jak to wszystko zsumować... chwila. To
cały kwartalny budżet dawnego No.6!
- Zgadza się.
Najprawdopodobniej był to tajny skarb, o którym wiedzieli tylko nieliczni wysocy
rangą urzędnicy. W piwnicy Kropli Księżyca był zamontowany sejf - stamtąd to wynieśli.
- Tak, wiedziałem,
że tam był – powiedział Tori. - Sejf został całkowicie opróżniony, prawda? Zdawałem
sobie sprawę, że sztabki zostały skradzione, ale nie miałem pojęcia, że aż tyle
- Tori znów przełknął ślinę. - Ale skąd masz tak dokładne informacje, kto je
zabrał i ile tego było?
- Haha, tak
im się spieszyło, że zapomnieli wyłączyć kamery bezpieczeństwa. Idealnie
uchwyciły ich dla nas w wysokiej rozdzielczości - wyjaśnił Shion. - Musimy
domagać się odszkodowania, wykorzystując to nagranie jako dowód. To złoto jest
własnością No.6, odzyskamy je za wszelką cenę. Aby to zrobić, niezbędna będzie
współpraca No.4, dlatego chcę porozmawiać z nimi osobiście na ten temat. Poza
tym zakładam, że burmistrz już się zorientował w sytuacji.
Z ust Toriego
wydobył się cichy okrzyk.
- A więc prawdopodobnie
zwleka z odpowiedzią, ponieważ przygotowuje kontrargumenty z myślą o tej
rozmowie. Innymi słowy - próbuje zyskać na czasie.
- Myślę, że
właśnie o to chodzi – powiedział Shion. - Nie chce wdawać się w polityczną
dyskusję z młodym nowicjuszem, więc opóźnia odpowiedź. Zresztą, jako burmistrz i tak nie sprawia
wrażenia osoby transparentnej czy łatwej do rozszyfrowania. To przebiegły stary
lis w świecie polityki - gdyby było inaczej, nie utrzymałby się na szczycie
przez ponad dwie dekady, mimo swoich nietaktownych wypowiedzi. No.4 nie jest
państwem tak ściśle kontrolowanym jak No.6. Dziennikarstwo, również to
internetowe, funkcjonuje tam w sposób zdrowy i niezależny. Nikt nie narzuca
kultu jednostki ani jedynej słusznej wizji świata. Władza centralna raczej pozostaje
bierna, a skargi na władze lokalne - także te bez żadnego oparcia w faktach -
pojawiają się w mediach regularnie. Wybory również odbywają się uczciwie. A
mimo to wciąż utrzymuje się u władzy. Ten burmistrz to prawdziwy mistrz, bardzo
dobrze wie, jak wpływać na rząd. W pewnym sensie to imponujące. Naprawdę jestem
pod wrażeniem.
-
Przewodniczący, to nie czas, by się zachwycać - upomniał Tori. – Powinniśmy się
zastanowić, jak przeprowadzić negocjacje, by odzyskać złoto. I nie tylko złoto,
musimy sprowadzić z powrotem zbiegłych urzędników, postawić ich przed sądem i
skazać.
- Nie sądzę,
żeby trzeba było się z tym spieszyć – stwierdził Shion. - Naszym priorytetem jest
odzyskanie złota.
- Ale, przewodniczący…
- Tori pochylił się do przodu. Policzki miał zarumienione, a brwi uniesione. -
Urzędnicy sprawujący władzę w starym No.6 muszą odpowiedzieć za swoje zbrodnie.
Za zbrodnię masowych mordów, w tym moich rodziców i siostry; za zbrodnię
zawłaszczenia bogactwa, za próbę podporządkowania sobie ludzi… I oczywiście za
sam fakt stworzenia No.6. Mają na sumieniu całe góry przestępstw. Nie możemy
pozwolić, by przestępcy żyli sobie wygodnie w luksusie w obcym państwie, robiąc
co im się podoba.
- Nie mają
dokąd uciec – odparł Shion, wyłączając hologram. - Na całym świecie pozostało jedynie
sześć miast. Urzędnicy, którzy dotąd wiedli życie pod kloszem, nawet nie
rozważą ucieczki na pustynie czy bagna. Gdy tylko zawiążemy sojusz z innymi
miastami i wystąpimy z wnioskiem o ekstradycję, wydostanie się poza ich granice
stanie się dla nich praktycznie niemożliwe. Na zewnątrz czekałaby ich tylko
śmierć głodowa lub utrata zmysłów. Nie mają żadnych innych opcji i doskonale o
tym wiedzą. Co więcej… - Shion spojrzał
stojącego przed nim na młodego człowieka. Jego policzki wciąż były zaróżowione.
- Nie żyją aż tak wygodnie, ci się wydaje. Może i są pod częściową ochroną
No.4, ale słyszałem, że bardzo ograniczono im swobodę poruszania się. Myślę, że
z perspektywy No.4 miasto po prostu ich obserwuje, mając świadomość, że prędzej
czy później zostaną wezwani do stawienia się przed sądem. Czekają na nasz ruch
i - zależnie od okoliczności -
zamierzają wykorzystać tych urzędników jako pionki w negocjacjach. Może się
nawet zdarzyć, że jeśli im się powiedzie, No.4 spróbuje sięgnąć po złoto, choćby
po połowę. A nawet tyle oznaczałoby dla nich zwycięstwo.
- W takim
razie burmistrz No.4 naprawdę jest przebiegłym starym lisem - stwierdził Tori.
- Bardzo
przebiegłym - przytaknął Shion. - Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy
zdołam mu dorównać.
- Jeśli ktoś
jest w stanie, to tylko ty. Bardziej, niż ci się wydaje. — Tori westchnął
głęboko, po czym się ukłonił. - W każdym razie, zrozumiałem. Będę nalegać, żeby
No.4 uczestniczyło w szczycie, tyle razy, ile będzie trzeba…
- Dziękuję -
powiedział Shion. - Jestem pewien, że ich burmistrz również dostrzega
narastające zagrożenia, przed którymi stoi ludzkość. Wie, że nie może zwlekać w
nieskończoność - nie jest aż tak głupi, nawet jak na lisa.
- Zostaw to
mnie - Tori ponownie się ukłonił i ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się
jednak wpół drogi i spojrzał na Shiona. Zacisnął usta, po czym odezwał się
głosem tak cichym, że można go było uznać za szept:
- Przewodniczący?
- Tak?
- Hm… Jest
jeszcze jedna rzecz, o którą chciałbym zapytać, jeśli mogę…
- Śmiało -
zachęcił Shion.
- Wybory na
burmistrza, które mają się odbyć w przyszłym roku… Słyszałem, że nie zamierzasz
startować…
Tori zdjął
okulary i ponownie uformował usta w cienką linię. To pytanie najpewniej było
prawdziwym powodem jego wizyty. Patrząc na napięty wyraz twarzy swojego
sekretarza, Shion lekko skinął głową.
- A więc
krążą już plotki?
- Tak, choć wciąż
to tylko plotki. Znaczy, najwidoczniej…
Obecnie
zarządzanie No.6 spoczywało na barkach Komitetu Restrukturyzacyjnego. Życie obywateli, sprawy finansowe,
stosunki zagraniczne i wszelkie inne kwestie rozdzielono pomiędzy różne
wydziały.
Brakowało jedynie
ludzi, którzy mogliby nimi zarządzać. Prawdę mówiąc, niedobór specjalistów był
widoczny we wszystkich dziedzinach. Mimo to tliła się nadzieja. Stopniowo pojawiały
się osoby zdolne do administrowania miastem, z czego około jedna czwarta
pochodziła z dawnego Zachodniego Bloku.
Dla znaczącej
liczby mieszkańców starego No.6 był to prawdziwy szok. Na terenie Zachodniego
Bloku, gdzie podobno nie istniały żadne placówki edukacyjne, wyrastał jeden
młody talent za drugim. Ci młodzi ludzie spragnieni byli wiedzy, a możliwość zdobywania
nowych umiejętności i doświadczenia stanowiła dla nich największą radość. Wielu
z nich wykazywało się wybitnymi zdolnościami inżynierskimi, wrodzonym talentem
artystycznym lub doskonale rozwiniętą smykałką do interesów.
Dawne No.6 wyrzuciło
poza swoje mury, nic innego jak nadzieję na przyszłość. Wszystko, co rośnie w odosobnieniu,
w końcu więdnie, usycha i umiera.
Tak czy owak,
No.6 otworzyło się na świat.
Shion czuł,
że zdążyli w ostatniej chwili. Pomimo nieustannych trudności, No.6 wywalczyło
sobie szansę na przetrwanie - teraz należało zbudować administrację, która jej
nie zaprzepaści.
Prędzej czy
później Komitet Restrukturyzacyjny musiał zostać rozwiązany, a nowy burmistrz i
zgromadzenie narodowe - wybrani w drodze demokratycznych wyborów. Przygotowania
do tego procesu szły w zawrotnym tempie. Obywatele już zostali poinformowani,
że za około rok odbędą się zarówno wybory na burmistrza, jak i parlamentarne.
Wszystko
musiało działać sprawnie. Nie było czasu na przestoje. Jeśli jednak przez
pośpiech coś poszłoby nie tak, cały ten wysiłek obróciłby się w niwecz. Pomyłki
nie wchodziły w grę.
Ponieważ to
właśnie te wybory stanowiły zapowiedź przyszłości No.6. Przedstawiciele
obywateli musieli zostać wybrani uczciwie i bezstronnie, a sami elekci winni
byli zapewnić sprawiedliwe i zrównoważone rządy, by umożliwić spokojną odbudowę
miasta. Shion nie mógł pozwolić, aby przywileje i bogactwo skupiły się w rękach
jednej osoby lub grupy osób. By nie powtórzyć błędów dawnego No.6 i nie wejść w
te same koleiny, te wybory były ważniejsze niż cokolwiek innego.
Shion nie sądził,
że w ten sposób narodzi się święte miasto.
Nie wierzył też,
że uda im się zbudować utopię.
Wszystko, co
stworzone ludzkimi rękoma, w jakimś stopniu zawsze będzie wadliwe.
Jesteśmy
niedoskonali… dlatego popełniamy błędy. Zaakceptowanie tego faktu i podjęcie decyzji, by mimo to uwierzyć
w przyszłość, stanowiły pierwszy krok naprzód - nie ku miastu idealnemu, lecz
ku takiemu, w którym ludzie nadal będą błądzić, uczyć się na błędach i żyć dalej.
Był to pierwszy krok, aby No.6 stało się miejscem, w którym w końcu będzie to
możliwe.
- Dołożę
wszelkich starań, aby zorganizować te wybory najlepiej, jak tylko potrafię -
powiedział Shion. - W końcu na tym polega moja praca.
-
Przewodniczący, nie odpowiedziałeś na moje pytanie - nalegał Tori. - Wszyscy uważają,
że idealnie pasujesz do roli burmistrza. Nie ma nikogo bardziej odpowiedniego.
- Tori - przerwał mu Shion i pokręcił głową. - W tej chwili wybory nie są najważniejsze. Skup się, proszę, na kwestii porozumienia z No.4.
- … Tak jest.
— Tori zamilkł. W tym samym momencie dobiegło ich ciche pukanie do drzwi.
Ach tak, była
jeszcze jedna taktowna osoba w zespole.
- Proszę wejść.
Tak cudownie wrócić do tej historii i poznać jej ciąg dalszy po tylu latach *^* <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
~Tsubi
Zgadza się! Bardzo mnie cieszy, że mimo upływu lat klimat powieści jest taki sam. Chociaż też wyraźnie wiać, że cały świat przedstawiony się rozwija. ( ✿◡‿◡ ) Dzięki za komentarz! ♡ Przepraszam, że pojawił się tak późno, nie wiedzieliśmy, że są problemy z wyświetlaniem.
UsuńKorzystając z tego, że jesteśmy na końcu pierwszej części tłumaczenia, daję znać, że będę aktywna w komentarzach pod postem. Zastanawiałam się, czy na początku każdego rozdziału nie wrzucić kilku wag od siebie, ale wolę zachować porządek w tłumaczeniu, a poza tym zmniejszam w ten sposób ryzyko spojlerów.
OdpowiedzUsuńJakie macie odczucia względem Shiona? Moim zdaniem nie zmienił się szczególnie od czasu upadku No.6, ale wiem, że opinie na ten temat są różne. W każdym razie czekam z niecierpliwością na pojawienie się reszty dawnych bohaterów. Za kim najbardziej tęsknicie? Jakie wrażenie robi na was Tori?
Jestem dozgonnie wdzięczny za tłumaczenie! Nie żebym sam nie umiał angielskiego, ale zdecydowanie lepiej czyta mi się po polsku i wprowadza to w lepszy klimat. Właśnie rewatchowałem anime, pierwotnej novelki jeszcze nie mialem przyjemności przeczytać, ale z pewnością się za to wezmę wkrótce. Powieść na razie zapowiada się dobrze i zdecydowanie podoba mi się Shion w odsłonie, w pewnym sensie, polityka - kogoś kto chce zmieniać świat, aby sytuacja totalitarna, jaką nałożyły poprzednie władze państw nigdy w życiu się nie powtórzyła. Nie sądzę, aby się zmienił, zawsze był odważny i uczciwy, teraz też taki jest, zdeterminowany. To inspirujące, tym bardziej dla mnie, jako że sam aspiruję w politykę, by zmieniać to, co zmienić trzeba.
UsuńDziekuje za tlumaczenie, rozumiem oczywiscie angielski, ale 100 razy lepiej czyta mi sie po polsku, jakos tak wprowadza to w lepszy klimat. Nie czytalem jeszcze oryginalnej noveli , dopiero co skonczylem rewatchowac anime i oczywiscie niedlugo mam zamiar przeczytać także oryginalna powieść Pani Asano. Co do Shiona – nie zmienił się raczej wcale, ciągle jest tak samo odważny i ludzki, odpowiedzialny przede wszystkim, a zobaczenie go w odslonie politycznej jest szczególnie inspirujące!
UsuńTo ja dziękuję! Bardzo polecam nowelę, niesamowicie rozbudowuje zarówno samą fabułę, jak i relację pomiędzy Shionem a Nezumim (fabułę). ♡ ( ◡‿◡ ) Też dużo bardziej wolę No.6 po polsku. Mimo że sama jestem tłumaczem, to czytając na koniec gotowy rozdział po polsku, znacznie łatwiej mi jest się wczuć w postaci. Dzięki, że tu zajrzałeś i za komentarz te dziękuję! ♡ Przepraszam, że pojawił się tak późno, nie wiedzieliśmy, że są problemy z wyświetlaniem.
Usuńdziękuję za tłumaczenie ❤️
OdpowiedzUsuńDzięki, że czytasz! I za komentarz też bardzo dziękuję ♡ Przepraszam, że pojawił się tak późno, nie wiedzieliśmy, że są problemy z wyświetlaniem.
UsuńDziękuję za Twoją pracę <3 Dzięki Tobie mój dzień od razu stał się lepszy.
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję! Uwielbiam tłumaczyć tę powieść, od razu bardziej chce mi się wstać z łóżka. (✿_ _)ノ・゚: ・゚♡ Dzięki za komentarz, każdy naprawdę bardzo doceniam! Przepraszam, że pojawił się tak późno, nie wiedzieliśmy, że są problemy z wyświetlaniem.
UsuńMega się cieszę na tą powieść, taka nostalgia uderza przy czytaniu :3 Pozostaje mi wyczekiwać spotkania po latach i tego co zaoferuje nam nowe No.6 :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:D
Mogę zdradzić, że jesteśmy już coraz bliżej spotkania! Dzięki za komentarz, każdy naprawdę bardzo doceniam. 🌸 Przepraszam, że pojawił się tak późno, nie wiedzieliśmy, że są problemy z wyświetlaniem.
Usuń